Każda firma stara się zaistnieć i przekonać do siebie wszystkich, ale czy są tego jakieś granice? Kiedy coś co wydaje się sensownym zabiegiem marketingowym staje się kiczem?
Szczerze mówiąc, to chyba kwestia gustu, różnie odbierane jest to przez różne osoby.
Jak do Polski wchodził Avatar na DVD, w Saturnie rozdawane były koszulki – dla każdego kto kupił płytę. W sumie fajny zabieg, ale trzeba było uzbroić się w chwilę cierpliwości zanim wszystkie dokumenty zostały wypełnione. Wiem, ktoś powie, że za darmo to czemu narzekam? A bo tak naprawdę, jakby te koszulki leżały w kasie i kasjerka je wydawała od razu z zakupem płytki, to i zaskoczenie było by większe i zero papierkologii.
No ale jak to w Polsce bywa, pewnie i w tym przypadku, jakiś manago pomyślał, że mogą być nadużycia i „wdrożył procedurę”.
Ale wracając do tego co mnie zainspirowało by te parę linijek tekstu napisać.
Zamówiłem sobie tusz do drukarki, firma tania, dostarcza szybko więc to samo w sobie jest już bonusem. No ale postarano się i w paczuszce znalazłem taką grubą naklejkę i… jakieś części.
Naklejka, to już kolejna, wylądowała koło poprzedniej, ale te części mnie zaciekawiły…
Pierwsze co znalazłem to mały kawałek długopisu i pierwsza myśl która mi się nasunęła „ot magazynierowi wpadł długopis do paczki„. No ale po chwili znalazłem wkład do pisania… sprężynkę… i resztę długopisu, na samym końcu znalazłem jeszcze kawałek folii w której, jak podejrzewam, oryginalnie był zapakowany. Jak już złożyłem całość (tak, lubię puzzle i układanki, klocki lego też) to pokazał się długopis reklamowy!
I taki mieszane uczucia, z jednej strony sprzedawca coś od siebie chciał dać, zareklamować, z drugiej, wrażenie że trzyma się w ręku długopis zrobiony w najtańszy możliwy sposób i który w każdej chwili może się rozpaść (tak, sprężynka jest zbyt mocna, a górna część za szeroka i gwint jest luźny).
Stąd i chwila namysłu, czy warto robić coś co nie jest jakościowo dobre? Czy taki reklamowy gadżet co się za sekundę rozpadnie jest sensowny?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Na różnych targach czy konferencjach rozdawane są różne gadżety ale zapamiętuje się chyba tylko te które naprawdę chwilę wytrzymały i były dobrej jakości. Do dziś mam jeszcze kilka długopisów z budapesztańskego Intercontinentalu – bardzo dobre, ciężkie poręczne i do dziś się nie zepsuły.
Ale pamiętam też jak ciężarówkami sprzątane są po takich imprezach różne torebki, ulotki baloniki – rzeczy bez wartości porzucane zaraz po wyjściu.
I nie zrozumcie mnie źle, doceniam te tanie gadżeciki, doceniam że ktoś poświęcił czas na ich przygotowanie. Również to że się dostanie coś za darmo, samo w sobie jest fajne. Tylko na ile to zadziała i wpłynie na identyfikację marki?
Dodaj komentarz