Wkurza mnie czasem, to że dietetyczne przepisy wszędzie podają by używać piersi z kurczaka, głównie dlatego, że to nie jest najsmaczniejsze mięso. Tak, mało tłuszczu, ale jakość jest powiedzmy sobie szczerze – taka sobie.
Poza tym, pierś z kurczaka nie jest łatwym materiałem do obróbki. Z jednej strony bardzo łatwo jest przesadzić z gotowaniem – mięso robi się suche i smakuje jak wióry, albo niedogotować – a surowego nie powinno się nigdy jeść (słyszeliście kiedykolwiek o tatarze z kurczaka?).
Co zrobić by sobie życie uprościć? Najprostszym wyjściem jest pokrojenie mięsa na mniejsze kawałki – tak by były cieńsze: przekroić wzdłuż (jak na przykład tutaj) albo wogóle na mniejsze a’la gulaszowe kawałki. Na pewno można gotować na parze, wtedy ten łatwiej jest nie przesadzić z gotowaniem – bo gotuje się wolniej i przedział w którym mięso jeszcze jest smaczne jest szerszy. Duszenie w brytfannie też jest fajne ale zdecydowanie bardziej trzeba uważać i kontrolować.
Na pewno duszenie albo pieczenie na maśle czy w śmietanie jest super smaczne – nie dość że potrawa nabiera przyjemnego smaku i aromatu to jest to bardzo proste w przygotowaniu, ale jak każde rozwiązanie i to ma wadę, dużą, nie jest dietetyczne.
Ale co zrobić jak trzeba ładne i duże kawalki? No nie ma wyjścia i trzeba samemu zdobyć doświadczenie jak się mięso w naszej kuchni zachowuje… czyli albo użyć termometru i co chwilę sprawdzać jak wygląda, albo macać co jakiś czas i sprawdzać czy już twarde czy jeszcze miękkie.
A teraz coś dla tych co nie mają za dużo czasu, a ma być dietetycznie i smacznie: pulpeciki z kurczaka w sosie selerowym (sos opcjonalny, nie musicie się katować jak nie lubicie).
Zaczynamy od przygotwania piersi z kuraka, kroimy na kawałki, nie muszą być ani ładne ani równe, bo będziemy je rozdrabniać.
Po pokrojeniu posypujemy przyprawami – jakie tylko lubicie, podstawowe to sól i pieprz, bardzo pasuje tu curry (dla egzotycznego smaku), garam-masala nada ostrości, można dodać ordobinę majeranku czy rozmarynu. Tak więc można poszaleć, ale nie przesadzacie z ilością przypraw – tu powściągliwość popłaca.
Wrzucamy kuraka do jakiejś maszyny, by rozdrobnić. Ja używam do tego celu starego i wysłużonego blendera Brown. Mała uwaga: lepiej rozdrobnić mniej niż więcej -tak by kawałki kurczaka były widoczne – 1-2 cm są jak najbardziej akceptowalne, nie zależy nam na jednolitej masie z kurczaka ale na rozdrobnionym mięsie.
Jedną paprykę rozdrabniamy, jak tylko chcecie, ale kawalki powinny być małe, coś 3-4 mm wielkości. Można to zrobić nożem, albo dla leniwych – zmielić w blenderze (tak, wcześniej trzeba wyjąć tego kurczaka i wymyć go). Rozdrobnioną paprykę bardzo delikatnie solimy i zostawamy na chwilę w miseczce, aby puściła wodę. Po 3-4 minutach należy odlać wodę z papryki i razem z pokrojoną pietruszka, koperkiem i jednym jajkiem wymieszać z kurczakiem (zioła były dodane przed mieleniem, ale jak się zapomniało, to teraz ostatnia chwila na ich dodanie).
Wszystko razem mieszamy. Jeżeli masa jest za rzadka to nie da się z niej formować w miarę twardych kulek – trzeba ją zagęścić. Najprościej dodając bułkę tartą. Jeżeli odcisnęliśmy dobrze paprykę, to mówimy tu o niewielkiej ilości bułki – 2-3 duże łyżki maks.
W dużym garnku gotujemy wodę z solą, można użyć wywaru warzywnego (z kostki też może być).
Do gotującej się wody wrzucamy kuleczki przygotowane z naszej masy. Możemy robić je rękoma (mokrymi, tak by mięso nie przywierało) albo przy pomocy dwóch łyżek. Ja robię tym drugim sposobem, dzięki czemu trochę mniej później jest sprzania! Mechanizm jest prosty, jedną łyżką nabieramy masę, drugą łyżką zbieramy masę z pierwszej i tak kilka razy, aż uformuje się jednolita kulka.
Pulepciki gotujemy parę minut. Najlepszym wskaźnikiem jest to że wypłyną – wtedy jeszcze czekamy 4-5 minuty i wyjmujemy. Jeżeli kuki były większe, to lepiej zawsze sprawdzić czy aby na pewno są ugotowae – powinny być elastyczne ale w miarę twarde.
Na zdjęciu rozkroiłem jednego pulpeta – warto sprawdzić czy na pewno nie jest surowy w środku.
Tak przygotowane pulpety można podawać na wiele sposobów. Bardzo dobrze się przechowują (zamrożone) i nie tracą na odgrzewaniu. Można je użyć również jako dodatek do zup czy innych potraw, na przykład podzieić na ćwiartki i dodać do zupy dyniowej. Niektórzy jadają je z keczupem (szczęśliwcy którzy nie są na diecie) czy musztardą. Inne wyraziste sosy też tutaj pasują – kurczak jest bardzo delikatny w smaku.
Wywaru w którym gotowaliście pulpety nie wylewajcie, może się przydać jako baza do zup albo do sosu (poniżej).
Jednym z dietetycznych rozwiązań jest sos z selera. Seler ma swoisty ziemisty smak który nie wszystkim pasuje, więc nie zmuszajcie się jak nie musicie. Mnie seler smakuje – szczególnie wzmocniony koperkiem.
Seler kroimy na kawałki i wrzucamy do gotujcego się wywaru. Wywaru nie powinno być dużo – tyle by wszystkie kawałki selera były nim przykryte, zbyt duża ilość płynu spowoduje że sos będzie za rzadki i trzeba będzie go albo odparowywać albo zagęszczać.
Seler gotujemy aż zmięknie. Jego twardość sprawdzamy widelcem. Tu mała uwaga, w zależności od tego jaki smak chcecie uzyskać, można go lekko niedogotować – wtedy sos będzie bardziej szklisty.
Po ugotowaniu selera, rozdrabniamy go blenderem i doprawiamy do smaku (sól, pieprz, koperek). Jeszcze chwilkę warto go pogotować by się ujednolicił, ale uważajcie, gęsty sos będzie strasznie pryskał, przykrywka będzie niezbędna.
Po paru minutach sos będzie gotowy. Sos można przechowywać w lodówce do 3-ch dni. Jeżeli dodacie do niego kwaśniej śmietany lub jogurtu (jak lubicie) to niestety ale nie daje się przechowywać (no, może jeden dzień, ale na własne ryzyko).
Dodaj komentarz